wtorek, 30 grudnia 2014

Happy New Year!

Czas między świętami, mam nadzieje spędzonymi w błogim nastroju, a nowym rokiem to już ostatnia chwila na przygotowanie noworocznych postanowień. Jeszcze wczoraj w jednej z rozmów, sama przyznałam się, że w tym roku chyba żadnych nie będę robić, ale nie byłabym sobą gdybym nie skusiła się na kilka... Może choć chęć poprawy czegoś w samym sobie, będzie motywacją do działania. W zeszłym roku założyłam sobie, żeby zmienić pracę i zrobiłam to nawet trzykrotnie pobijając własny rekord życiowy. W tym roku za sprawą Franka, który okazał się być jednak dziewczynką <3 niektóre plany przesuwają mi się w czasie, ale jednak warto pamiętać, że plany noworoczne są na cały rok i dlatego pomimo pewnego zastoju w ich realizacji w czasie pierwszego półrocza zdecydowałam się zrobić jednak listę postanowień i wrócić do nie trochę później, jak tylko sytuacja się u Nas ustabilizuje.

Mam nadzieję, że jeśli i Wy już zdecydujecie się na zrobienie takiej listy, będziecie mieli wystarczająco motywacji, aby w tych postanowieniach wytrwać, tego Wam właśnie życzę na ten nowy rok!

 Pamiętajcie tworząc ją o  duchowej, fizycznej oraz tej materialnej sferze swojego życia, a w kolejnym roku może okazać się że nie będzie już niczego do poprawy:) !


Wspaniałego nowego roku! 


wtorek, 16 grudnia 2014

Szczęście to zasypiać przy jego boku.

Na dworze pada, wielkie krople uderzają o parapet, wieje jak diabli. A my w tym ciepłym łóżku. P. już pochrapuje, ja zasnąć nie mogę, myślę tylko o tym jacy jesteśmy szczęśliwi, może to już święta wkradły się do mojego serca, a może fakt, że jest mi tak dobrze zasypiać obok tego pochrapywania, kiedy jestem przykryta po same uszy, a za oknem tak zimno?

Byliśmy dziś u lekarza, dowiedzieć się o płeć dziecka, Pan doktor sprawdził, zapisał na karteczce schował do koperty, otworzymy w Święta. Zdrowe dziecko. Pięknie rośnie!


Te Święta będą inne niż wszystkie! 

sobota, 13 grudnia 2014

..o Franku słów kilka...

Kiedy  zaczynałam to pisanie dwa lata ! temu obiecywałam sobie dwa posty tygodniowo i mało tego, słowa dotrzymywałam! Po prawie dwóch latach, wielu obietnicach i nie mniejszej ilości wielodniowych przerw wiem, że  nie zawsze się to udaję. Czytam wiele innych, wspaniałych, wzruszających blogów, myśląc sobie, że chciałabym, żeby mój był i tak wspaniały i tak konsekwentnie prowadzony. Wiem jednak, jak trudno mi tego dotrzymać. Zawsze znajdą się duże i małe wymówki i zawsze kończy się to ogromnym wyrzutem sumienia, bo przecież ktoś tu zagląda, czyta, tak jak i ja czytam inne blogi, oczekując kolejnego postu...
kiedy po kolejnej wielkotygodniowej przerwie obiecywałam sobie,  ze to już ostatnia, wóz albo przewóz, pisze albo zupełnie kasuje! dziś cieszę się, że jednak tego nie zrobiłam, bo może takie przerwy piszącemu są potrzebne, czasem zmieniamy punkt widzenia...w każdym bądź razie ruszamy dalej, może inną już drogą i szkoda, by było tak po prostu usunąć to co było na początku, nawet jeśli nie do końca to dziś jest jeszcze częścią nas. Choć może za jakiś czas przeglądając tamte początki będę się uśmiechać, bo to przecież byłam ja!  
Kiedy teraz jestem na początku innej drogi, muszę się Wam przyznać, że mam nadzieje, że będzie to wspaniałą droga, specjalnie napisałam, że nadzieje, bo na pewno nie można nazwać tego pewnością! :) Wiem za to to na pewno, że jeśli już wrócę do tego pisania, będzie to zupełnie inne pisanie, bo nic tak nie zmienia naszego życia, jak to, kiedy pojawia się w naszym życiu inne, małe życie!



W prze dzień tego, że mamy się dowiedzieć czy Franek to rzeczywiście Franek, a może będzie dziewczyną, muszę przyznać, że dołączam do grupy rodziców, do której nigdy nie chciałam dołączyć,  z której robiłam sobie świadomie żarty, czego teraz jestem ofiarą, do grupy rodziców, którym dzieci wejdą na głowę!



Zły_wilk! 

piątek, 26 września 2014

w świecie caroline gardner!

Kiedy pierwszy raz zobaczyłam notes caroline gardner od razu wiedziałam, że musi być mój. Uwielbiam piękne okładki,  dobrej jakości papier, ale było w nim coś jeszcze, chyba rozbrajająca prostota. Od tamtego czasu notesów, tej designerki miałam kilka, a teraz dołączyły do nich również kalendarze. Dziś, choć mamy dopiero koniec września, znalazłam w sklepie kalendarz na kolejny rok. Okładka tak bardzo przykuła moją uwagę, że nie mogłam przejść obojętnie i właściwie nie musiałam nawet odwracać okładki, aby spojrzeć na tył okładki, od razu wiedziałam, że to Caroline Gardner jest autorem tego cudeńka. Ja, jako osoba totalnie zorganizowana, nie wyobrażam sobie życia bez porządnego terminarza. A te właśnie można do takich zaliczyć. Oprócz walorów wizualnych, posiadają twarda okładkę, planer na cały rok, właściwa część kalendarza z miejscem na notatki, a oprócz tego kilka istotnych informacji na temat świąt. Bez zaśmiecania, czysta, czytelna forma! 




to moja ostatnia zdobycz ! 



Zapraszam  też na stronę tej artystki!
Można tam zobaczyć nie tylko kalendarze, jej flagowy produkt, jakim są kartki, ale również inne produkty, poza tym można się tam również dowiedzieć kilku ciekawostek ma temat tej designerki.  





środa, 13 sierpnia 2014

Do It Yourself!

Już od dawna zbierałam się w sobie, żeby zrobić kolejny 'mebel'  który pasowałby do stolika, który zrobiłam zeszłej zimy, trwało to długo i pewnie sama skrzynka, straciła już nadzieję na kolejne życie, ale jednak : jest!  Okazało się również, że było to prostsze niż myślałam i zajęło mi może z godzinę! więc wstyd się trochę przyznać, że skrzynka od czterech miesięcy zalegała na balkonie! :) 

Żeby zrobić taką mini szafkę



 będziemy potrzebowali:
 starej drewnianej skrzynki
 papieru ściernego
dokręcanych kółek, 
ja miałam swoje od starego biurka, które wylądowało w śmietnikowie :)
białą farbę

Żeby skrzynka nie straciła swojego uroku, trzeba tylko delikatnie przetrzeć ja papierem ściernym, właściwie tylko po to żeby nie było żadnych zadziorów, mogą rysować podłogę albo kaleczyć ręce,  później wystarczy przemalować ja farbą, ja wybrałam białą i po wysuszeniu dokręcić kółka!  

i VOILA! 
gotowe!





jeśli zdecydujemy się malować podkładem,  skrzynka może stracić swój urok, bo wtedy zostanie lepiej pokryta farbą wierzchnią, a chyba nie o to chodzi:)



p_O zdrawiam Zły Wilk! 

Willow_ Leigh Tucker.







Zdarza się czasami, a może teraz to już coraz częściej, że w wielkich sieciówkach pojawiają się wspaniałe kolekcje, juz kiedyś pisałam o Carollyn Donnely dla Dunnes Stores i tym razem ta sama firma zaprosiła do współpracy kolejną rodzimą designerkę i trzeba przyznać, ze efekt tej współpracy jest zachwycający!
Leigh Tucker stworzyła fantastyczną kolekcję ubranek dziecięcych, bazując na naturalnych wzorach i kolorach, uzupełniając tą linie drewnianymi zabawkami i dziecięcymi gadżetami. A co najważniejsze , nie zapomniała o wygodzie dla najmłodszych, nie znajdziemy w tej kolekcji sztucznych, niewygodnych materiałów, które często pojawiają się w kolekcjach dziecięcych, jak się okazuje można pogodzić naturalne materiały z wygodnym krojem, nie narażając dzieci na niewygodę! Nie da się przejść obojętnie, obok tej kolekcji, nawet jeśli nie jest się rodzicem! 















p_Ozdrawiam Zły wilk!


piątek, 25 lipca 2014

szafaTosi.pl

Kiedyś już o nich pisałam, ale jeśli istnieje jakakolwiek możliwość, że tym postem sprawie, że jeszcze ktoś tam zajrzy, będzie mi miło, i nie dlatego, że mają mało czytelników, bo maja ich całe mnóstwo! Chciałam się z Wami podzielić czymś co mnie inspiruje i sprawia radość! 

 tak więc zapraszam do zobaczeni Tosi 




a kiedy Antonina skradnie już Wasze serca, zapraszam na bloga jej mamy Julii, która zapozna Was z Rodzinką Dominka! Może przez to, że Julia przez pewien czas mieszkała w moim rodzinnym Zabrzu, może przez setki przepięknych zdjęć z tak dobrze znanych mi miejsc, może przez ciepło jakie bije z tego bloga, może przez to, że  Dominki są cudowną rodziną, a może tak po prostu ten blog bije na głowę wszystkie inne, i nie zamieniałabym chwili, która poświęcam na czytanie kolejnego posta nawet na kolejny odcinek House of Cards, a jest moim oczkiem w głowie ostatnio! 


polecam, na pewno wywoła uśmiech na waszych twarzach, pogodnego weekendu! 


Zły_wilk. wracam! 

środa, 2 lipca 2014

Czas na rower!


Pogoda od pewnego czasu dopisuje na tyle, że można już na stałe wpisać do swojego rozkładu zajęć przejażdżki rowerowe!  Tym którzy rower już posiadają zaleca się dopompowanie kół i miłej wycieczki,  a tym którzy roweru jeszcze nie mają podpowiem jak wybrać odpowiedni.

 


Aby było zarówno wygodnie i bezpiecznie powinnyśmy zacząć od zakupu odpowiedniego modelu. Dla tych, którzy nie zamierzają oddawać się sportom wyczynowym, bo nie o tym dziś, poleca się rowery miejskie. Dobry, kobiecy rower jest nieco mniejszy i lżejszy niż jego męski odpowiednik. Posiada również mocno obniżoną ramę ułatwiającą wsiadanie, zsiadanie i jazdę. Myśląc o naszej wygodzie, należy zwrócić uwagę na szerokie, miękkie siodełko i biegi, najlepiej trzy przerzutki, dobrane tak, by można było podróżować nie przemęczając się i nie obciążając stawów kolanowych.

Jednak ergonomiczna konstrukcja roweru nie powinna być jedyną zaletą nowoczesnego miejskiego jednośladu. Współczesny damski rower musi dobrze pasować do 
stylu właścicielki, jest wiele dodatków, koszy czy bagażników oraz  drobnych ozdobnych detali, dzwonków, sakw, saszetek i lamp które pomogą nam w stworzeniu własnego indywidualnego stylu i zaspokojeniu naszych  potrzeb.  Również bardzo przydatne będą zabudowane osłony elementów ruchomych napędu - tak zwane dress guard - które chronią długie spódnice czy sukienki przed wkręceniem się w tryby i ochronią przed zabrudzeniem.
 


I pozostaje jeszcze jedna kwestia. Jazda na rowerze to samo zdrowie i wygoda przemieszczania, może więc warto się przesiąść na przykład w drodze do pracy czy szkoły? Moglibyśmy wtedy zapomnieć o cenie wciąż drożejącej benzyny czy korkach. Warto o tym pomyśleć zwłaszcza, ze w większości miast powstają nowe ścieżki rowerowe, a dla tych nie zdecydowanych jeszcze, polecam wypożyczalnie rowerów, może z perspektywy dwóch kółek łatwiej będzie Wam się zdecydować!

sobota, 28 czerwca 2014

Do It Yourself_ winietki na stół.

Kiedy byłam małym dzieckiem, każde wakacje spędzałam u dziadków na wsi. Był to cudowny czas i mam wiele wspaniałych  wspomnień z tego okresu. Jednym z nich jest widok kuchni, na ścianie której wisiała serweta  z napisem ”dobra gospodyni dom wesołym czyni” zawsze wywoływało to uśmiech na mojej twarzy. Zwłaszcza kiedy dorastałam, wydawało mi się to szczególnie zabawne, bo ja sama nigdy nie wykazywałam absolutnie żadnego zainteresowania prowadzeniem domu, kobiecymi sprawami i do kuchni nigdy nie było mi po drodze. Teraz jednak muszę przyznać, że kiedy mieszkam już sama i mam własny DOM, znajduje coraz więcej radości z jego prowadzenia . Gotowanie sprawia mi coraz więcej frajdy, a już przyjmowanie gości jest czymś co uwielbiam.  Kiedy w ostatnie święta zaprosiliśmy rodzinę i znajomych postanowiłam szczególnie starannie się do tego przygotować, zarówno przyrządzając potrawy jak i dekorując dom. I dziś będzie właśnie o  jednym z elementów dekoracji stołu, a mianowicie o winietkach. Nie sprawdzają się one kiedy zapraszamy paru znajomych, ale kiedy już  gości jest więcej niż sześć osób, do tego ktoś zjawia się z potomstwem, dobrze jest usadzić gości. Są one rewelacyjnym pomysłem na duże przyjęcia. Dzięki nim unikniemy zamieszania przy stole, sytuacji kiedy między gośćmi pojawia się jedno puste krzesło, bądź  kiedy osoby które przyszły w parze nie mogą znaleźć dwóch pustych krzeseł obok siebie.

Dzisiejszy post będzie o tym jak przygotować winietki samemu na dwa sposoby. Pierwszy będzie pomysł na słodko, świetnie pasujący na przyjęcie, a drugi to mój pomysł ze świąt, ze złotymi szyszkami.

Do obydwóch pomysłów będziemy potrzebować karteczek z imionami gości, kiedy gości jest więcej konieczne będą też nazwiska. Oprócz tego potrzebne będą jeszcze :

cukiereczki, koniecznie z płaskim spodem, ja użyłam Ferrero Rocher,

kawałki drucika

kombinerki

nożyczki

szyszki, najlepiej dość duże

złota farbka i pędzel


i możemy zabierać się do pracy!

A jak je wykonać? To dziecinne proste, zobaczcie sami…
















       Mad_moiselle.

poniedziałek, 9 czerwca 2014

przepis na domowe sushi!

Już od kilku tygodni zabierałam się do tego posta o sushi, ale kiedy kolejny i kolejny raz je przyrządzałam, zawsze zapominałam o zdjęciach, ale dziś są więc będzie też i przepis!



Historia przyrządzania tego dania jest długa i piękna...ale dziś jej tutaj nie przeczytacie:)

Będzie za to szybki kurs rolowania:)

No więc tak, idąc najprostszą skomercjalizowaną drogą postanowiłam zamówić wszystkie składniki do przyrządzania sushi w jednym miejscu i tym właśnie sposobem, już cztery dni po złożeniu zamówienia czekała na mnie przesyłka. Zawierała ona wszystkie składniki, które nie mogłyby ulec popsuciu, świeża rybka więc nie wchodzi w grę! 
Do zestawu, którego stałam się szczęśliwym posiadaczem dołączona też krótką lekturę z kilkoma przepisami, ułatwiającymi życie jeszcze bardziej, mój entuzjazm więc bliski był zenitu i muszę Wam powiedzieć, zdradzając już na początku, że nie uległ zmniejszeniu, aż do końca, szczęśliwego oczywiście! 

no ale do rzeczy, do przygotowania sushi będzie nam właśnie potrzebne kilka rzeczy z tego zestawu, mam na myśli mate do rolowania, ryż, nori, wasabi, ocet ryżowy, sezam, sos sojowy
no i oczywiście kilka świeżych produktów: zielony ogórek, avokado, świeże rybki, paluszki krabowe, łosoś, marchewka.




Wszystko zaczynamy od przygotowania ryżu, należy go dobrze wypłukać, zalać wodą 1,5 wody na 1 jednostkę ryżu, zagotować i pozostawić pod przykryciem, aż cała woda się wchłonie, po czym wymieszać z wcześniej przygotowanym octem ryżowym. Ocet ryżowy, 7 łyżek na 0,5 kg ryżu, podgrzewamy z 3 łyżkami cukru i szczyptą soli. Po wymieszaniu z ryżem pozostawiamy do ostygnięcia.

Kolejno przygotowujemy świeże składniki, wszystkie warzywa obieramy i kroimy w podłużne kawałki, tak samo z paluszkami krabowymi.



Przygotowujemy miseczkę z wodą potrzebną do płukania rąk podczas nakładania ryżu i zaczynamy najlepszą zabawę.

Najpierw na macie kładziemy nori, kolejno układamy na prawie całej powierzchni warstwę ryżu, zostawiamy tylko 1,5 cm wolnej przestrzeni na końcu, pozwoli nam to skleić rolkę na końcu.




 Na początku układamy dowolnie świeże składniki, przesmarowujemy wasabi i kręcimy :)








Należy dobrze się do tego przyłożyć, bo jeśli nie skręcimy wystarczająco mocno, może się ona rozlecieć. Wolną przestrzeń na końcu skrapiamy wodą i zaklejamy tym samym do końca i Voila!


teraz tylko gorący nóż bez ząbków i można kroić na plasterki!
jeszcze trochę wasabi i sosu sojowego i możemy zaczynać ucztę!*




pozdrawiam zły_wilk!


*ze względu na szacunek osób, które poświęcają kilka lat swojego życia na naukę arcytrudnej sztuki przyrządzania Sushi, proszę potraktować ten post jako zabawę, bo przecież i moja próżność ma granice:)















wtorek, 27 maja 2014

Znacie to uczucie kiedy zawsze kiedy macie wolne leje jak z cebra, a kiedy tylko okazuje się, że popołudnie spędzamy w pracy na niebie nie ma żadnej chmurki? Cóż za zrządzenie losu, że to zawsze przydarza się mnie!  Myślałam nawet, ze by zarządzić zbiórkę na cel tak szlachetny jak zaczarowanie pogodny na tej pięknej zielonej wyspie deszczem płynącej! No bo przecież gdzieś musi być jakiś Indianin co z pogodą gra!
Dziś pogada jest tak piękna, że chyba nie było tu takiej od tygodni, ale wiara, ze utrzyma się do długiego weekendu, a pozostało trzy! dni, jest raczej nie możliwa. No więc, żeby czasu nie marnować, cieszyć się każdą chwila, może warto zrzucić  wcześniej piżamę i wyjść na spacer, kawę wypić w parku?








miłego dnia!

poniedziałek, 19 maja 2014

o szukaniu szczęścia...

Wszystko co dzieje się w naszym życiu, dzieje się z jakiejś przyczyny i w jakimś celu. Każda napotkana osoba zjawia się nie przypadkowo, nawet wtedy kiedy wolelibyśmy jej nigdy nie poznać, bo i  tacy ludzie wnoszą coś do naszego życia. Miałam ostatnio kilka naprawdę ciężkich tygodni i teraz kiedy trochę odetchnęłam myślę sobie, że wszystko co się wydarzyło, musiało mnie spotkać, właśnie po to, abym znów przypomniała sobie co warto docenić w życiu.
Bo w życiu liczy się tylko szczęście i każdy z nas musi nauczyć się o nie walczyć, musi nauczyć się je zauważać i musi je doceniać. Nie zawsze spada ono z nieba i nie dla każdego z nas znaczy to samo, ale jeśli już wiemy czym dla nas jest to najważniejsze jest żeby zagościło w naszym życiu!
Wiem, że dla niektórych pieprzenie o szczęściu to bajka, bo ktoś może woli kasę i dobrą zabawę,  ale może  dlatego, że udało mi się spotkać dobrego człowieka, męża mojego cudownego, że pogodziłam się ze swoją  przeszłością  i zaczęłam żyć własnym życiem, to wszystko sprawiło, że  tylko tego właśnie chce! Chce słodkiego szczęścia, którym można zwymiotować tak jak wtedy kiedy najemy się tęczy! A poza tym spotykam w swoim życiu ludzi,  którzy  swoim dystansem do rzeczy materialnych i przywiązaniem do rodziny, tak bardzo mi imponują, że chciałabym i ja tak przewartościować swoje życie, żeby w żadnej sytuacji nic ponad szczęcie mojej rodziny się nie liczyło!

Szukajmy szczęścia i nie pozwólmy innym, żyć naszym życiem, bo ’… nikt za nas nie umrze, więc i żyć nie pozwólmy nikomu za siebie… Ty jesteś panem swojego losu. dobrego losu.”


Amen! 



Dobrego tygodnia!

ZłyWilk!

wtorek, 13 maja 2014

Dziesięć ze stu szczęśliwych dni!



Po dziesięciu dniach mogę powiedzieć to samo co mówiłam już po ośmiu! a mianowicie, doszłam w tedy do wniosku, że rzeczywiście prawdą jest, że najwspanialsze rzeczy w życiu są za darmo. Warto czasem przystanąć, wziąć głęboki oddech i zastanowić się po co cała ta gonitwa. Biegnąc przez życie, możemy przeoczyć tyle pięknych chwil, co prawda nie zawsze mamy czas żeby zrobić zdjęcia, albo niektórych rzeczy po prostu nie da się sfotografować, ale całe to przedsięwzięcie, chyba bardziej ma na celu, to abyśmy nauczyli się dostrzegać te małe radości, a jeśli na dodatek możemy podzielić się tym z innymi, jeszcze lepiej! 


dziś wracając z pracy nie mogłam się nacieszyć zapachem skoszonej trawy, bo u nas w Lukanie pięknie pachnie wsią! A wieczorem to nawet krową ! Daje słowo muszą się tu gdzieś w okolicy paść krowy, bo tego zapach nie da się z innym pomylić! 













Pozdrawiam Zly wilk!